Nawet, kiedy sie nie udaje... III

Bywa i tak, że nie możemy już nic zrobić, że jedyne, co podpowiada nam serce, to ulżyć w cierpieniu... W ciągu ostatniego roku pożegnaliśmy kilka zwierząt, za każdym razem bardzo to przeżywamy, bo chociaż wiemy, że nie mogliśmy zrobić nic więcej, to jednak w głowie mamy też myśl, że nie tak to miało być...

Romeo był już coraz bardziej staruszkowym staruszkiem... Wspieraliśmy go, ślepaczek był bardzo dzielny, dawaliśmy mu tyle miłości i czułości, ile się dało, ale cóż, przyszedł też na niego czas... Pożegnanie to było najlepsze, co mogliśmy dla niego zrobić...

Pops był niewielkim psiaczkiem z charakterkiem. Niewielu mogło go zabrać na spacer, ale jak już kogoś poznał, jak już zaufał komuś, to potrafił się do niego pięknie uśmiechać... To właśnie przez ten niełatwy charakterek dość późno się zorientowaliśmy, że Pops ma guza na pyszczku... Od razu go usunęliśmy, wycinek poszedł do badania i niestety okazało się, że to bardzo złośliwy guz... Niedługo potem Popsik odszedł...

Luger był przez kilka miesięcy najdłużej przebywającym w zielonogórskim schronisku psem. Szkoda, że przez siedem lat nikt nie zabrał go do domu, ale wiemy też, że Luger potrzebował troszkę szczególniejszego traktowania, lubił swoją przestrzeń, może kiedyś został skrzywdzony...? Starość przychodziła do Lugera dość powoli, ale kiedy zaczął niedomagać, został przeniesiony z kojca zewnętrznego do ciepłego pomieszczenia, skąd był codziennie wyprowadzany na spacerki. Tak pięknie się uśmiechał... Niestety przyszedł czas pożegnania...

Kiara żyła "na kredyt" rok. W schronisku zaczęła poważnie niedomagać,została zabrana do domu tymczasowego, gdzie miała szczęście być kochana i wspierana. Była dziarską staruszką, chociaż czasami nie wiedziała, co się wokół niej dzieje, ale na swój sposób czerpała radość z życia... Opieka nad nią wymagała morza cierpliwości i wiemy doskonale, że w innym domu raczej nikt by nie podołał, ale tam była księżniczką. Jej stan był przez wiele miesięcy stabilny, ale kiedy już zaczęło być źle, to właściwie w ciągu kilku dni okazało sie, że to już nadszedł ten czas...

Grandma trafiła do zielonogórskiego schroniska już jako staruszka. Wspieraliśmy ją, leczyliśmy, żeby jak najlepiej się czuła. Niestety nie zgłosił się po nią właściciel, nikt też nie był gotowy jej adoptować... Niestety nie pomieszkała długo, jej zdrowie zaczęło poważnie szwankować... Przykre, że nic więcej nie mogliśmy dla niej zrobić, ale odeszła w otoczeniu ludzi, których zdążyła pokochać...

Pamiętajcie, że jesteśmy Wam ogromnie wdzięczni za każdą pomoc. Nawet, jeśli się nie udaje, to my wiemy, że mogliśmy zawalczyć i zrobiliśmy wszystko, co było możliwe. Dzięki Wam... Dziękujemy...

 

 

 

Opublikuj:

Używamy plików cookies (ciasteczek)Używamy plików cookies m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że zgadzasz się na umieszczenie ich w Twoim urządzeniu końcowym.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach


Nie pokazuj więcej